Patrzyła w dal całkiem bez celu
W pochmurnym dniu wszystko było takie nie jasne i zimne
Słońce powinno być wysoko i ogrzewać jej zmarznięte ramiona
Stał za nią, Kilka metrów dalej, wiedziała , że nawet na nią nie spojrzy
Ku je zdziwieniu wyrwał ją z zamyślenia objął i pocałował w skroń
Ciepło przebiegło jej po ciele
Czyżby słońce wyszło zza chmur
Lecz to nie było to , wspomnienie przejęło jej umysł
Zastała się w swojej wyobraźni
Błądzi wciąż po korytarzach przeszłości i nie wyjdzie z nich
Niczym w labiryncie tkwi
W lewo czy w prawo ma iść, przecież na przeciw nie da się wyjść
Ciągłe zakręty i skręty
Nie da się tak żyć
Siadła i płakała bo wyjścia nie widziała
Nad jej licem coś się zaświeciło, oby się to szybko zmyło
W cieniu zimna chce trwać niczym martwy ptak
Strumień na nią padł otarł łzę, podniósł ją
Droga już prostą była i nią podążyła.
Z Duszy Na Papier
Zakręcona kobieta z pasją do pisania i gotowania. Czy trzeba czegoś więcej raczej nie.
czwartek, 24 listopada 2016
poniedziałek, 7 listopada 2016
Dylemat
Dylemat
Zacierają dłonie na kolejne ludzkie znoje
Zakłady stawiają na okrągłym stole
Zranić kogoś toć dla nich jest nic
Niech się człowiek głowi co z problemem zrobi
W jaka intrygę znów wplatany zostanie
Jak bardzo zranić delikatna osoba
Jaką kłodę pod nogi rzucić mu trzeba
Jak bardzo nie winne spojrzenia czy gesty miedzy ukrytymi kochankami są.
Jak to boli o bogowie jak to boli.
Biedna dusza, biedne serce i głowa co to wierzyć już w nic nie chce.
Oprawcy nie rozumni w swym postępowaniu są.
Ciągle się wyrzekają swych działań, swych nikczemnych dròg.
Nie widza ze ranią i niszczą wręcz kopia dla kogoś grób.
W swej istocie do niczego się nie przyznają
Ręce umywają.
A Ty człowieku cierp, bogowie zesłali Ci pewny trud.
Czy Ty podołasz mu?
Jak odróżnić szczery gest gdy on od oprawcy właśnie jest.
Kolejne kłamstwo? Czy szczery gest?
Jak znaleźć rozwiązanie jak oczyścić z tego wszystkiego się?
Tego nikt nie wie, nigdy nie wiesz gdzie kto i jaki jest.
Umysł zakrzątniety szuka odpowiedzi,
serce rozerwane na strzępy
Dusza sponiewierana wręcz jest.
Stoisz istoto ludzka właśnie tu na rozstaju dróg.
O jutrzni podejmij decyzje swa i nią do swojego celu dąż.
środa, 7 września 2016
Obłęd
Dawno mnie nie było. chyba, aż za długo. Ale wiele się działo, oj wiele. Czy poczytacie o tym, zapewne tak, choć nie dosłownie tylko tak między wierszami. A teraz coś co napisałam już sporo czasu temu. Trzeba nadrobić te zaległości.
W swej rozpaczy
otchłani
Obłęd
W życiu bezkresnym
Jesteś Ty, jestem
Ja.
W miłości
pochłonięta
W zazdrości z sobą
ściśnięta
W bólem serca w
sobie zamknięta.
Żyję nadal w
nadziei bezkresnej
Opieram się na
wewnętrznym odczuciu, które mówi mi, że płomień w Tobie dla
mnie gdzieś się tli.
Chora z miłości,
chora z zazdrości pławię się w swojej nicości.
Złotą kulę do
nogi przypnę Ci, w kajdany zakuję, oczy wydłubię.
Lecz wtedy Ty nigdy
nie będziesz miły mi.
Wiem to ja i wiesz
to Ty.
Puszcze wolno Cię.
Uciekaj dalej, jak najdalej po prostu idź.
Cóż nie chcesz
iść?
Zmysły postradałeś
w niewoli być przecież nie chciałeś.
Nie rozumiem dziś
już NIC.
sobota, 13 sierpnia 2016
Okrutna Gra
Byłeś moim aniołem, którego nie powinnam nigdy widzieć.
Lecz przyszedłeś wtedy gdy tego nie oczekiwałam.
Oddałeś swe skrzydła dla mnie, pochowałeś je podczas pogrzebu.
A ja nadal nie rozumiałam kim tak właściwie dla mnie jesteś.
Więc wybacz mi tę głupotę
Ale już wiem, więc biegnę czym prędzej i staram się naprawić swój błąd
Diabeł opętał mnie, mój umysł zatruł wtem a TY stałeś i patrzyłeś jak zatracam się.
Wciągnęłam Cię w okrutną grę, lecz Ty zawsze widziałeś mnie.
Wszystko było jak w jakimś durnym śnie, teraz sama jestem w nim.
Spójrz przez tę mgłę czy nadal w niej jestem? A może już wyszłam z niej?
Czy kroczę w dobrą stronę?
Bo właśnie tego chcę.
Martwa już nie chcę być, bo chcę z Tobą żyć.
Krzyk płacz i Ty zawładnęły mną.
Porzucę krzyk, bo zrozumiałam kim jestem bez Ciebie
Lecz przyszedłeś wtedy gdy tego nie oczekiwałam.
Oddałeś swe skrzydła dla mnie, pochowałeś je podczas pogrzebu.
A ja nadal nie rozumiałam kim tak właściwie dla mnie jesteś.
Więc wybacz mi tę głupotę
Ale już wiem, więc biegnę czym prędzej i staram się naprawić swój błąd
Diabeł opętał mnie, mój umysł zatruł wtem a TY stałeś i patrzyłeś jak zatracam się.
Wciągnęłam Cię w okrutną grę, lecz Ty zawsze widziałeś mnie.
Wszystko było jak w jakimś durnym śnie, teraz sama jestem w nim.
Spójrz przez tę mgłę czy nadal w niej jestem? A może już wyszłam z niej?
Czy kroczę w dobrą stronę?
Bo właśnie tego chcę.
Martwa już nie chcę być, bo chcę z Tobą żyć.
Krzyk płacz i Ty zawładnęły mną.
Porzucę krzyk, bo zrozumiałam kim jestem bez Ciebie
PUSTYM NACZYNIEM
czwartek, 11 sierpnia 2016
Woda
Jestem woda
Ciepłą wodą, gorącą wodą, zimną wodą
Ciosam kamień, zniszczę go wręcz złamię wpół
Jestem, orzeźwieniem dla strudzonego wędrowca
Jestem śmiertelny wrogiem dla tego kto mnie nie szanuje
Dla nie rozważnych istot ludzkich
Dam relaks temu kto go szuka
Mój delikatny szmer ukoi nerwy temu kto mnie słucha
Dam życie
Jestem wodą życiodajną wodą.
Kochaj i nienawidź , lecz ja Ci zawsze pomogę
Bo kocham Ciebie
Ciepłą wodą, gorącą wodą, zimną wodą
Ciosam kamień, zniszczę go wręcz złamię wpół
Jestem, orzeźwieniem dla strudzonego wędrowca
Jestem śmiertelny wrogiem dla tego kto mnie nie szanuje
Dla nie rozważnych istot ludzkich
Dam relaks temu kto go szuka
Mój delikatny szmer ukoi nerwy temu kto mnie słucha
Dam życie
Jestem wodą życiodajną wodą.
Kochaj i nienawidź , lecz ja Ci zawsze pomogę
Bo kocham Ciebie
środa, 10 sierpnia 2016
Maski
Idę wciąż potykając się o ten głupi krąg.
Nikogo nie obchodzi gdzie jest koniec gry a gdzie rzeczywistość się zaczyna.
W kręgu nikt nie wie co jest co
Kto jest kim
Kto nosi swa maskę i nic nie robi już dalej
Rzuceni jak padlina idziemy na rzeź
Niczym niewiniątka nigdy nie wiedząc co czeka dalej nas
Umrzemy już dziś nic nie zobaczymy
A maski nigdy nie zdejmiemy
Tańczmy więc jak nam zagrają
Bo właśnie taki nadszedł życia czas.
Sami w swojej przestrzeni kręcimy się w kółko
Nikt się nie interesuje nami, nikt się nie interesuje nami.
Sami o siebie dbamy.
Nikogo nie obchodzi gdzie jest koniec gry a gdzie rzeczywistość się zaczyna.
W kręgu nikt nie wie co jest co
Kto jest kim
Kto nosi swa maskę i nic nie robi już dalej
Rzuceni jak padlina idziemy na rzeź
Niczym niewiniątka nigdy nie wiedząc co czeka dalej nas
Umrzemy już dziś nic nie zobaczymy
A maski nigdy nie zdejmiemy
Tańczmy więc jak nam zagrają
Bo właśnie taki nadszedł życia czas.
Sami w swojej przestrzeni kręcimy się w kółko
Nikt się nie interesuje nami, nikt się nie interesuje nami.
Sami o siebie dbamy.
poniedziałek, 18 lipca 2016
Dreszcz
Dreszcz zimny przeszedł jej po rękach. Jej szczupłe ramiona nie miały siły już dalej brnąć w ten świat. A może to zmęczenie przecież ostatnio mało sypiała, przeżycia ostatnich miesięcy dawały się jej we znaki choć nie była do końca pewna. Sytuacja nie polepszała się i musiała przyznać się do błędów które w napływie frustracji, bezsilności ponownie popełniała. Nie umiejąc zapanować na mrokiem, który ją ogarniał poddawała się temu wszystkiemu pomimo swojej nie chęci. Połowa jej zawsze płakała a druga rzucała piorunami na prawo i lewo język niczym wąż dawał upust jadowi, który się w niej kłębił i zatruwał od środka, żółci zwalczającej już w niej nie było pozostał żal, smutek, rozgoryczenie obecną sytuacja, wszystkim i wszystko było nie takie jaki za dawnych lat, miesięcy, tygodni. Patrzył na nią tym swoim beznamiętnym, wręcz wrogim wrogim wzrokiem jego poczucie wyższości było wyczuwalne nawet gdy na nią nie patrzył. Znowu ogarnąć ją ten dreszcz nie wiadomo skąd zawiało chłodem z tą różnicą że tym razem łzy nie napłynęły jej do oczu, studnia wyschła czeka na nowy deszcz który zasili jednak wyczerpywalne kontenery wody. Uczucie pustki i skrępowania narastały, życie przestawało mieć na chwilę obecną jakikolwiek sens najchętniej położyłaby się i nigdy nie wstała, może i nawet wyszła i nigdy nie wróciła zginęła pod kołami rozpędzonego samochodu, tira na trasie szybkiego ruchu. Gdzieś jakaś cząstka niej wciąż wierzyła w jakieś nadprzyrodzone moce, które za pomocą machnięcie magicznej różdżki wszystko by zmieniły. Nie wiedziała co dalej, co dalej ciągle się jej ta myśl kłębiła, krążyła niczym rekin przy swej ofierze, niczym sęp nad padliną. Niestety tego nikt nie wie.
czwartek, 30 czerwca 2016
17.06.2015
Są rzeczy w życiu które znaczą
więcej niż pieniądze.
Jest to pasja z jaką coś robimy.
Ile w tym
siebie oddajemy dla innych, ile wylewamy z siebie emocji i słów.
Nie każde są wypowiedziane, nie zawsze mówić znaczy powiedzieć. Słowa wymawiane nie są niczym innym niż naszym wewnętrznym ja, naszymi odczuciami, pragnieniami, obawami.
W środku jestem pusta. Przelewam na
papier to co z podświadomości przychodzi.
Ze świata biorę moc.
Z wyobraźni i
podświadomości piszę dziś.
Jestem niczym naczynie, które
wypełnia złość, miłość.
Jestem w wielkim bałaganie tego
świata i poszukuję własnych dróg.
Mam nadzieje że ją znalazłam.
I będę nią iść i w sukcesie pławić się.
Kocham to co robię,
dziś a w muzyce jest moja moc.
W pustce umysłu lubię pisać odprężam się i idę do klawiatury.
Piszę więc co dziś jest w
mojej głowie, dziś jest to przesłanie dla siebie na kiedyś.
Nie na dziś. Kocham to i dziękuję za inspiracje tego, którego
kocham i tego przy którym wypełnia mnie złość.
Jestem tutaj i
już. Znajdź co w duszy Ci dziś gra. Znajdź odpowiednią nutę
odpowiednie słowo i dąż do celu który obrałaś właśnie dziś.
poniedziałek, 27 czerwca 2016
Zaklęta
Nie spojrzysz na mnie nawet na chwile.
Twój gest ucieka wciąż.
Nie widzisz tego , że nie jesteś tu ze mną? ?
Patrzysz tam wciąż. Dlaczego tak?
Czy miłość już nie działa jak wcześniej.
Szukać nie chcę. Dalej iść tez nie
Stoję w miejscu i iść nie mogę.
Nogi odrętwiały mi od wiecznego stania i kpin.
Wmurowało mnie i nie mogę dalej iść,
bezsilność ogarnęła mnie.
Czy właśnie tego chcesz ?
Bo ja nie, nigdy, przenigdy o nie.
Chcę latać jak ptak i być jak wiatr.
Mieć sercem na ręku.
W miłości roziskrzona. W radości ukwiecona.
W drodze z Tobą bezliku i opisać wszystko w pamięci swojej jak w wiecznym pamiętniku.
Twój gest ucieka wciąż.
Nie widzisz tego , że nie jesteś tu ze mną? ?
Patrzysz tam wciąż. Dlaczego tak?
Czy miłość już nie działa jak wcześniej.
Szukać nie chcę. Dalej iść tez nie
Stoję w miejscu i iść nie mogę.
Nogi odrętwiały mi od wiecznego stania i kpin.
Wmurowało mnie i nie mogę dalej iść,
bezsilność ogarnęła mnie.
Czy właśnie tego chcesz ?
Bo ja nie, nigdy, przenigdy o nie.
Chcę latać jak ptak i być jak wiatr.
Mieć sercem na ręku.
W miłości roziskrzona. W radości ukwiecona.
W drodze z Tobą bezliku i opisać wszystko w pamięci swojej jak w wiecznym pamiętniku.
niedziela, 26 czerwca 2016
POgoda
Wczesne letnie powietrze było naładowane zapachem kwiatów , traw i
nadchodzącej burzy. Deszcze byłby tym czego wszyscy pragnęliśmy od
dawna.
Czy aby na pewno ?
Chyba tylko jedna osoba wyczuwała w tym powietrzu coś jeszcze. Coś co kryło się w niej od dawna. Pociąg i tęsknota za czymś nie osiągalnym.
Tym czego w podołku jej brakowało tym czego nie mogła zapomnieć i jej serce wciąż utkwione było.
Jego zapach był wszędzie. Nie mogła się tego pozbyć za żadne skarby tego świata. Uczucie zniecierpliwienie narastało , lecz nie miało to nic wspólnego z nadchodzącym deszczem.
Chodziła po mieszkaniu szukając czegos co nie przypominałoby jej tego za czym tęskni.
Czuła na swoim ciele jego dłonie ciepłe i delikatne. Te które teraz nie chciały jej tak jak kiedyś dotykać. Tak delikatnie , z zamysłem następnego kroku. Pamiętała na swojej szyi jego delikatne lecz wymowne pocałunki , które wskazywały na jedno. Jego dłonie krążące po jej nagim rozpalonym ciele. Palce które błądziły po linii żeber , aż do ud. Silne dłonie podtrzymujące ja w momentach ekstazy. I ten śmiech ciepły i gorący , rozmowy , które wskazywały , że wszystko jest dobrze. Namiętny pocałunek na zakończenie upojnej chwili zapomnienia.
Brak jaki odczuwała rósł i zamieniał się w frustracje a ta w nie ogarniętą złość. A ten nie był tylko fizyczny ale i psychiczny. Wszystko było nie tak.
To tylko jej walka z sobą samą. A może to ta pogoda tak na nią wpłynęła ?
Czy aby na pewno ?
Chyba tylko jedna osoba wyczuwała w tym powietrzu coś jeszcze. Coś co kryło się w niej od dawna. Pociąg i tęsknota za czymś nie osiągalnym.
Tym czego w podołku jej brakowało tym czego nie mogła zapomnieć i jej serce wciąż utkwione było.
Jego zapach był wszędzie. Nie mogła się tego pozbyć za żadne skarby tego świata. Uczucie zniecierpliwienie narastało , lecz nie miało to nic wspólnego z nadchodzącym deszczem.
Chodziła po mieszkaniu szukając czegos co nie przypominałoby jej tego za czym tęskni.
Czuła na swoim ciele jego dłonie ciepłe i delikatne. Te które teraz nie chciały jej tak jak kiedyś dotykać. Tak delikatnie , z zamysłem następnego kroku. Pamiętała na swojej szyi jego delikatne lecz wymowne pocałunki , które wskazywały na jedno. Jego dłonie krążące po jej nagim rozpalonym ciele. Palce które błądziły po linii żeber , aż do ud. Silne dłonie podtrzymujące ja w momentach ekstazy. I ten śmiech ciepły i gorący , rozmowy , które wskazywały , że wszystko jest dobrze. Namiętny pocałunek na zakończenie upojnej chwili zapomnienia.
Brak jaki odczuwała rósł i zamieniał się w frustracje a ta w nie ogarniętą złość. A ten nie był tylko fizyczny ale i psychiczny. Wszystko było nie tak.
To tylko jej walka z sobą samą. A może to ta pogoda tak na nią wpłynęła ?
piątek, 24 czerwca 2016
Kłamstwo ?
Miłość na zawsze , aż po grób.
Idzie szybko i kłamie jak z nut.
Biegnie drogą dalej hen. Niech się wszystko wali wnet.
Twoje wnętrze płacze , lecz nie rozpacza.
Słuchaj serca , które bije wciąż.
W kłamstwie prawda ukryta jest.
Między wierszami ukryta.
Skrzętnie pod liściami przykryta.
Idzie szybko i kłamie jak z nut.
Biegnie drogą dalej hen. Niech się wszystko wali wnet.
Twoje wnętrze płacze , lecz nie rozpacza.
Słuchaj serca , które bije wciąż.
W kłamstwie prawda ukryta jest.
Między wierszami ukryta.
Skrzętnie pod liściami przykryta.
czwartek, 23 czerwca 2016
Czarny anioł
Pochmurny zimny wieczór nastał , w tym roku o dziwo było dość długo chłodno . Lecz w powietrzu było czuć coś nie zwykłego. Cos elektryzującego, niebezpiecznego a zarazem dającego spokój. Ulice były puste. Latarnie ledwo zaczęły się palić. Nigdy nie lubiłam przechodzić samotnie o tej porze obok zaklętego parku , choć wszystko było oświetlone.
W połowie drogi do domu ta przeklęta ulica usłyszałam dźwięk jakiś przenikliwy mroczny. Moje krótkie lekko opadające włosy za ucho nastroszyły się niczym po uderzeniu pioruna. Wtedy usłyszałam jak coś uderzyło z dobry metry przede mną. Było to coś dziwnego. Przy moich delikatnych gabarytach wydawało się to być czymś wielkim. Czarne jak smoła pióra opadały z pleców. Człowiek? Anioł ? Upadły być może. Choć możliwe , że to zmęczenie. Poruszył się i spojrzał na mnie. Miał na sobie czarny płaszcz, ciemne spodnie. Ciemnowłosy , wręcz czarny kolor i te jego oczu. Skąpałam się w nich do reszty brązowe spodki, pełne ciepła pewności siebie. Wręcz strach i podniecenie mnie opanowało. Uśmiech, którym mnie obdarzył świadczył o pewności siebie i tym , że ma jakieś zamiary względem mnie. A może to naprawdę mi się zdaje.Ale czemuż to tutaj, dlaczego przy mnie to miało by się stać. Wstał powoli nie spuszczając ze mnie swojego wzroku. Wryło mnie w ziemie nie potrafiłam uciec choć umysł aż krzyczał biegnij kobieto, każdy milimetr mojego ciała pragnął go. Jego czarne skrzydła opadły na ziemie i nagle rozpłynęły się tylko jedno zostało i trzymał je miedzy kciukiem i palcem wskazującymi i spokojnie nim się bawił.
Podszedł do mnie ujął swoją dłonią mój podbródek i podniósł tak , żebym mogła patrzeć w jego oczy.
-Od dziś jesteś moja - powiedział i złożył delikatny pocałunek na moich ustach.
Otoczył mnie swoim mocnym ramieniem i odprowadził mnie do domu.
Długo stał przed bramą i nie mogłam wejść do domu. Ruchem ręki wskazał mi abym weszła do środka i powiedział , żeby się nie martwiła bo jutro też tu będzie.
W połowie drogi do domu ta przeklęta ulica usłyszałam dźwięk jakiś przenikliwy mroczny. Moje krótkie lekko opadające włosy za ucho nastroszyły się niczym po uderzeniu pioruna. Wtedy usłyszałam jak coś uderzyło z dobry metry przede mną. Było to coś dziwnego. Przy moich delikatnych gabarytach wydawało się to być czymś wielkim. Czarne jak smoła pióra opadały z pleców. Człowiek? Anioł ? Upadły być może. Choć możliwe , że to zmęczenie. Poruszył się i spojrzał na mnie. Miał na sobie czarny płaszcz, ciemne spodnie. Ciemnowłosy , wręcz czarny kolor i te jego oczu. Skąpałam się w nich do reszty brązowe spodki, pełne ciepła pewności siebie. Wręcz strach i podniecenie mnie opanowało. Uśmiech, którym mnie obdarzył świadczył o pewności siebie i tym , że ma jakieś zamiary względem mnie. A może to naprawdę mi się zdaje.Ale czemuż to tutaj, dlaczego przy mnie to miało by się stać. Wstał powoli nie spuszczając ze mnie swojego wzroku. Wryło mnie w ziemie nie potrafiłam uciec choć umysł aż krzyczał biegnij kobieto, każdy milimetr mojego ciała pragnął go. Jego czarne skrzydła opadły na ziemie i nagle rozpłynęły się tylko jedno zostało i trzymał je miedzy kciukiem i palcem wskazującymi i spokojnie nim się bawił.
Podszedł do mnie ujął swoją dłonią mój podbródek i podniósł tak , żebym mogła patrzeć w jego oczy.
-Od dziś jesteś moja - powiedział i złożył delikatny pocałunek na moich ustach.
Otoczył mnie swoim mocnym ramieniem i odprowadził mnie do domu.
Długo stał przed bramą i nie mogłam wejść do domu. Ruchem ręki wskazał mi abym weszła do środka i powiedział , żeby się nie martwiła bo jutro też tu będzie.
Nicość
W pochmurnej pustce pochłonięta.
Bez ciepła , bez zimna stoję tu.
Nie ma radości, nie ma smutku.
Jest TYLKO nicość.
Zejść na dól czy jest sens?
W beznadziejności sytuacji nie wiem gdzie.
Do kogo mam biec.
Gdzie podziać oczy swe.
Gdzie szukać pocieszenia.
Choć stoi tu jakoś nie ma go tu. Ze mną.
Bez ciepła , bez zimna stoję tu.
Nie ma radości, nie ma smutku.
Jest TYLKO nicość.
Zejść na dól czy jest sens?
W beznadziejności sytuacji nie wiem gdzie.
Do kogo mam biec.
Gdzie podziać oczy swe.
Gdzie szukać pocieszenia.
Choć stoi tu jakoś nie ma go tu. Ze mną.
środa, 22 czerwca 2016
Jezioro śmierci
Jezioro spowite zwłokami.
Rzeka płynie Bóg śmierci. Patrzy na swe dzieło.
Jest zadowolony ze wszystkiego.
Lecz pustki nigdy nie zapełni.
Zmieni skórę niczym wąż, ale doskwierać mu będzie jedn samotność.
Samotny wśród swojego egoizmu zostanie.
Miłości nigdy nie znajdzie.
Rzeka płynie Bóg śmierci. Patrzy na swe dzieło.
Jest zadowolony ze wszystkiego.
Lecz pustki nigdy nie zapełni.
Zmieni skórę niczym wąż, ale doskwierać mu będzie jedn samotność.
Samotny wśród swojego egoizmu zostanie.
Miłości nigdy nie znajdzie.
niedziela, 19 czerwca 2016
Oczyszczenie
Połóż dłoń na sercu niech Tobą zawładnie to uczucie.
Krzycz ile sił w płucach, wyduś zło które tkwi w Tobie.
To które Cie blokuje bo to jest sens.
Niech nie ominie Cię żal i złość bo w utkwionym sercu właśnie kryje się to.
Krzycz ile sił w płucach, wyduś zło które tkwi w Tobie.
To które Cie blokuje bo to jest sens.
Niech nie ominie Cię żal i złość bo w utkwionym sercu właśnie kryje się to.
Las
W ciemnym lesie słońce lekko prześwitywało między liśćmi.
Droga była długa i kręta.
A poczucie pustki, bezsilności i wielkiego zdenerwowania rosło a podniecenie sięgało zenitu.
Dokąd dojdzie tego jeszcze nie wie.
Czas pokaże co da przeznaczenie.
Droga była długa i kręta.
A poczucie pustki, bezsilności i wielkiego zdenerwowania rosło a podniecenie sięgało zenitu.
Dokąd dojdzie tego jeszcze nie wie.
Czas pokaże co da przeznaczenie.
czwartek, 16 czerwca 2016
Żar
Widzę ogień , który w Tobie grzmi.
Rozpala się i przygasa.
Lecz nadal się ćmi.
W obliczu trwogi widze Cię dziś.
Niech ogień płonie i nie zgaśnie nigdy a przede wszystkim nie dziś.
U boku mego ból i gorycz miałeś w różne dni lecz pamiętaj i Ty nie byłeś ze mna w każde dni.
W dwóch secach ogień się tli.
Nie pewność zżera to co w środku wciąż jest i grzmi.
Rozpala się i przygasa.
Lecz nadal się ćmi.
W obliczu trwogi widze Cię dziś.
Niech ogień płonie i nie zgaśnie nigdy a przede wszystkim nie dziś.
U boku mego ból i gorycz miałeś w różne dni lecz pamiętaj i Ty nie byłeś ze mna w każde dni.
W dwóch secach ogień się tli.
Nie pewność zżera to co w środku wciąż jest i grzmi.
Lucyfer
Z miłości pochodzi ma nadzieja
Owija się wokół szyji niczym ogon lucyfera.
Człowiek sie przez to dusi i krztusi
Potem coś w nim umiera
Owija się wokół szyji niczym ogon lucyfera.
Człowiek sie przez to dusi i krztusi
Potem coś w nim umiera
Bagno
Na dnie bagna w mrocznej otchłani Twoje serce spowite.
Czernią się zalało , lecz jest tuż pod nim mały cień oświetlam go swoi świetlistym sercem niech rozpali to w Tobie żar radości.
Deszcz spada na dwa serca.
I jedno łowi drugie.
Wyciągnąć je w moczar otchłani chcę.
Niech świeci mój blask dla Ciebie. Niech miłość płynie.
W tym świecie jest zbyt wiele zła, które opanowało Twoje serce i duszę Twa.
Nie cieszysz się już mną. Czy to zmieni się ?
Weź mnie pod skrzydła swe. Bądź moim słodkim Aniołem znów.
Wróć do mnie i nie puszczaj nigdy.
Znajdź w sobie serce , które zabrał mrok.
Nie bój się pamiętać tego co dobre jest.
Nie zapomnij weź mnie , weź mnie w objęcia i nigdy nie puszczaj.
Niech serca dwa znowu bija razem.
HIM JOIN ME DEATH
środa, 15 czerwca 2016
Ladacznica
Weszłaś do mego domu frontowymi drzwiami.
Cichutko , delikatnie ze smutną twarzą.
Pod swe skrzydła Cie wzięliśmy i się zadomowiłaś.
Z gracją omotałaś wszystkich.
W dwa lica grałaś , twarzy swej nigdy nie pokazałaś.
Zamęt wpedziłaś i ból zostawiłaś.
Rady dawałaś bo zabrać mi ich chciałaś.
Lecz tak nie da się zbyt długo tu pracowałam.
Kwiat naderwany , kartka pogięta lecz ciepłe serce i szczere chęci i wszystko się naprawi.
Miłością otoczę a chwasty zgniotę.
Cichutko , delikatnie ze smutną twarzą.
Pod swe skrzydła Cie wzięliśmy i się zadomowiłaś.
Z gracją omotałaś wszystkich.
W dwa lica grałaś , twarzy swej nigdy nie pokazałaś.
Zamęt wpedziłaś i ból zostawiłaś.
Rady dawałaś bo zabrać mi ich chciałaś.
Lecz tak nie da się zbyt długo tu pracowałam.
Kwiat naderwany , kartka pogięta lecz ciepłe serce i szczere chęci i wszystko się naprawi.
Miłością otoczę a chwasty zgniotę.
Gwiazdy
Tysiąc gwiazd na niebie. I wiem ze jedna jestem ja.
Nigdy nie sądziłam , że zabłyśniesz i TY. Żeby moje serce skraść.
Ale teraz wiem. Ze to pułapka z której nie ucieknę dziś. Niech to diabli na dadza.
Nie ma znaczenie gdzie pójdę, zawsze będę czuć Ciebie w środku mym.
Moje serce bije dla Ciebie i to właśnie jest piękne, kiedy w ciemności będę patrzeć w gwiazdy będę wiedzieć która jest Twoja.
Spoglądam na nią zawsze gdy jest mi źle. Jestem w pułapce uczuć nigdy nie oderwę się od tego. Lecz Ty wiesz , że to ten księżyc dał nam to. Przyciągnął nas do siebie.
W tej ciemności są gwiazdy a nimi my. Tego nigdy nie zatrzymasz.
Niech ogarnie mnie ciemność i nie krzywdź mnie. Niech Twój blask mnie otuli i wreszcie będziemy tak blisko , że nie będę musiała już czekać. Lecz znajdziemy to co nas oddala , ta przeklęta przestrzeń kiedy ona zniknie.
Zgubiłam swoje serce u Ciebie.
LEANN RIMES Can Fight The Moonlight
Nigdy nie sądziłam , że zabłyśniesz i TY. Żeby moje serce skraść.
Ale teraz wiem. Ze to pułapka z której nie ucieknę dziś. Niech to diabli na dadza.
Nie ma znaczenie gdzie pójdę, zawsze będę czuć Ciebie w środku mym.
Moje serce bije dla Ciebie i to właśnie jest piękne, kiedy w ciemności będę patrzeć w gwiazdy będę wiedzieć która jest Twoja.
Spoglądam na nią zawsze gdy jest mi źle. Jestem w pułapce uczuć nigdy nie oderwę się od tego. Lecz Ty wiesz , że to ten księżyc dał nam to. Przyciągnął nas do siebie.
W tej ciemności są gwiazdy a nimi my. Tego nigdy nie zatrzymasz.
Niech ogarnie mnie ciemność i nie krzywdź mnie. Niech Twój blask mnie otuli i wreszcie będziemy tak blisko , że nie będę musiała już czekać. Lecz znajdziemy to co nas oddala , ta przeklęta przestrzeń kiedy ona zniknie.
Zgubiłam swoje serce u Ciebie.
LEANN RIMES Can Fight The Moonlight
Subskrybuj:
Posty (Atom)