Dawno mnie nie było. chyba, aż za długo. Ale wiele się działo, oj wiele. Czy poczytacie o tym, zapewne tak, choć nie dosłownie tylko tak między wierszami. A teraz coś co napisałam już sporo czasu temu. Trzeba nadrobić te zaległości.
W swej rozpaczy
otchłani
Obłęd
W życiu bezkresnym
Jesteś Ty, jestem
Ja.
W miłości
pochłonięta
W zazdrości z sobą
ściśnięta
W bólem serca w
sobie zamknięta.
Żyję nadal w
nadziei bezkresnej
Opieram się na
wewnętrznym odczuciu, które mówi mi, że płomień w Tobie dla
mnie gdzieś się tli.
Chora z miłości,
chora z zazdrości pławię się w swojej nicości.
Złotą kulę do
nogi przypnę Ci, w kajdany zakuję, oczy wydłubię.
Lecz wtedy Ty nigdy
nie będziesz miły mi.
Wiem to ja i wiesz
to Ty.
Puszcze wolno Cię.
Uciekaj dalej, jak najdalej po prostu idź.
Cóż nie chcesz
iść?
Zmysły postradałeś
w niewoli być przecież nie chciałeś.
Nie rozumiem dziś
już NIC.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz